Miło się spaceruje deptakiem nad rzeką, gdy można łapać poranne promienie słońca. Nie przeszkadza wtedy nawet ciężki plecak. Dzisiaj chcemy się zaprzyjaźnić z autostopem w Australii. Wiemy mniej więcej gdzie powinnyśmy stanąć, by móc łapać samochody jadące na północny zachód. Robi się upalnie. Nasza skóra przestaje być już taka blada.
Przystanek nr 1 - po 10 minutach dowiadujemy się, że to nie jest jednak najlepsze miejsce. Dostajemy wskazówki, co do kolejnego postoju.
Przystanek nr 2 - po 15 minutach dowiadujemy się, że stoimy na dobrej drodze, ale w przeciwnym kierunku. Jednak miły kierowca podrzuca nas na wylot autostrady i... już jesteśmy w domu ;)
Najpierw miła przejażdżka ze studentem grającym na didgeridoo, który zaraził nas tutejszą muzyką (posłuchajcie i wy Xavier'a Rudd ), a później truck, czyli wypasiona ciężarówka, którą dotarłyśmy juz do celu - miejscowości Toowoomba, w towarzystwie niezwykle męskiego kierowcy.
Na miejscu po raz kolejny zajęłyśmy się szukaniem hosta - tym razem poszło nam dużo szybciej. Pomimo wszechobecnego bałaganu w mieszkaniu całkiem dobrze spałyśmy i z uśmiechem na ustach poszłyśmy szukać najtańszego w Australii supermarketu ALDI. Tam też spotkałyśmy się z Alex, właścicielką farmy, na której spędzimy kolejne dwa tygodnie.
Miejsce, w którym się znajdujemy chyba nie ma określonej nazwy (nawet google nas nie znajduje, jak znajdzie to zamieścimy linka), a do najbliższej miejscowości (Pittsworth) jest ponad godzina drogi. Najbliższy sąsiad mieszka w odległości ok. 1 km. Dookoła widać jedynie rozległe pustkowia z pojedynczymi drzewami, co daje nam poczucie niesamowitej wolności. I musimy się pochwalić - widziałyśmy kangury, zarówno te dzikie, jak i żyjące w zagrodzie naszych hostów.
Tak, tak, to tu mieszkamy!
Rodzinna, która nas przygarnęła to młode małżeństwo z trójką chłopców. Alex zajmuje się prowadzeniem domu i ich wychowaniem, a Ben pracuje na farmie i zajmuje się uprawą ziemi. Max i Ed to 8-letni bliźniacy, a Harvey to słodki 6-latek. Na farmie panoszą się 3 psy, kot, 4 kangury, w tym 2 małe, kurczaki, czarna świnia i pewnie to nie wszystko, ale o tym przekonamy się niebawem.
Dzisiaj miałyśmy jeszcze fory, bo to pierwszy dzień. Po kąpieli w basenie z zimnym piwkiem, państwo Montgomery zaprosili nas na pysznego steka, byśmy nie pisały tego posta o pustym żołądku. Z okna mamy piękny widok na rozgwieżdżone niebo, które po tej stronie półkuli wygląda zupełnie inaczej.
Ps. W tej dziczy nie działają nam telefony, więc w razie potrzeby piszcie maile :)
Przydałoby sie foto kangura, najlepiej profilowe lub portretowe ;p
OdpowiedzUsuńa ja bym wolała zdjęcie tego niezwykle męsiego kierowcy....
OdpowiedzUsuń