niedziela, 16 marca 2014

Msza i hamburgery z Aquachica

Na kolejny cel wybrałyśmy oddaloną o 4 godziny drogi Aquchicę, a wszystko po to, żeby nie katować się zbyt długimi podróżami. Niestety mimo całkiem niezłego busa z klimatyzacją nasza przejażdżka była koszmarna. Ja zajęłam cztery tylne siedzenia i zwijąc się z bólu brzucha modliłam się w duchu, żeby nikt się nie dosiadł po drodze. Kasia podziwiała przez okno mandarynkowe drzewa, a drugim okiem łypała na mnie. W końcu okazało się, że zamiast proszków przeciwbólowych zaserwowałam sobie tabletki na żołądek. Nadszedł tym samym czas dla Kasi, aby oswoić się z hiszpańskim i poprosić kierowcę o postój na wygrzebanie właściwych pigułek z bagażnika.

Po dotarciu do Aquachica całkiem szybko znalazłyśmy hotel i to nawet z oknem! Prawie 40°C upału zwaliło nas z nóg. Na zewnątrz odważyłyśmy się wyjść dopiero wieczorem. Klimat tego niewielkiego miasteczka na prowincji bardzo przypadł nam do gustu. Sobotnia, gorąca, kolumbijska noc w tanecznym rytmie dobiegającej zewsząd muzyki nie skłaniała do powrotu. Skutecznie ochłodziła nas dopiero wielka szklanka zimnego soku, po której wróciłyśmy do hoteowego pokoju z brzęczącym całą noc wentylatorem.




Co prawda miałyśmy tu przenocować tylko jedną noc, ale kto by się spieszył na kolejne kilka godzin w busie? Tak więc zdecydowałyśmy się wyruszyć stąd w poniedziałek, a dzisiaj rano wybrałyśmy się na spacer okolicznymi uliczkami. Świat o poranku wygląda zawsze nieco inaczej, a zwłaszcza w niedzielę, gdy można sobie błogo poleniuchować.






O 8 rano było już tak gorąco, że schroniłyśmy się w kościele na mszy. Ja czekałam tylko na moment, gdy spośród ciemnych, kolumbijskich głów ksiądz wyłowi pszeniczne włosy Kasi i poprosi ją na środek. Najwyraźnie usiadłyśmy za daleko, bo nic takiego się nie wydarzyło, a szkoda ;)

Kolumbia to zdecydowanie kraj katolicki. W kościele największy odsetek stanowiły jednak dzieci i kobiety. Kolumbijki uwielbiają się stroić, buty na obcasie, kolczyki, piękne, długie włosy, makijaż, pomalowane paznokcie i...obcisłe ubrania, to ich styl. Pewnie wszystko dlatego, że tego szukają tutejsi mężczyźni. Choć nie, bo dla nich kanonem piękna są wielkie pupy i duże biodra. O dios, nasze szanse rosną z dnia na dzień ;)

Nie przypuszczałyśmy, że w naszym marnej jakości hotelu czeka nas niespodzianka, jaką okazał się być basen. Woda wystarczająco głęboka jak dla mnie, słońce, drinki....żartuję oczywiście, drinki pozostały w fazie wyobraźni.



Wieczorem czekało na nas uliczne żarcie. Wiemy, że ciągle piszemy o jedzeniu, ale czy jesteście sobie w stanie wyobrazić jak smakuje świeźy hamburger przygotowywany na waszych oczach ze świeżej bułki, z ledwo co usmażonym mięsem, pokrytym serem, sałatą, z pomidorem, sosem majonezowym oraz z konfiturą z brzoskwini lub mango? Jeśli jesteście, to gratujemy wyobraźni:-) Jeśli nie, to zapraszamy wieczorem do Aquachica.
A my tymczasem idziemy sobie poleżeć, na plecach ;)







2 komentarze:

  1. Jakie mordki uśmiechnięte. Widać że jedzonko to wasz żywioł. No ładnie ładnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja juz mialam wizje Kasi na srodku w kosciele hehe!
    Noo wiec gdzie te kury w autobousie? Moga byc rowniez kozy, alpaki tudziez inne regionalne stworzenia!

    OdpowiedzUsuń

AddThis