Łzawe pożegnanie, ostatnie słowa otuchy i w końcu zaczęła się nasza przygoda. A wraz z nią przypomniała nam się piosenka:
"Wsiąść do pociągu bylejakiego,
Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet,
Ściskając w ręku kamyk zielony
Patrzeć jak wszystko zostaje w tyle..."
Mediolan przywitał nas pięknym słońcem (18 stopni) i 6 km spacerem z 13 kg bagażem podróżnym i 5 kg bagażem podrecznym. Nasz host Sergio przyjął nas jak członków rodziny - napoił, nakarmił, oprowadził po mieście i dał własny "kawałek podłogi", z którego właśnie korzystamy i pozdrawiamy donośnym chrapaniem :)
AKTUALIZACJA
Pomimo, ze wyjechalysmy z kraju, nie udalo nam sie od Was uwolnic ;) Z deszczowego Dublino dolaczyla do nas Wymyslo (Ania W). Wraz z nia miala dolaczyc do nas rowniez Ania P, ktorej niestety nie udalo sie dojechac (Aniu - brakowalo nam 4 muszkieterki, ale mamy nadzieje, ze nastepnym razem to nadrobimy:) )
Nie udalo nam sie zbyt wiele zobaczyc, ale Mediolan to dopiero pierwszy punkt naszej podrozy :)
ja w ogólę protestuję. Tyle kilometrów przebytych, poprzez góry, łąki pola i lasy...a tu jedno zdanie na temat klucza Mediolanowego programu (czyt. Wymysło) heh. No ale dobra, żarty na bok - czekam na więcej zdjęc i ściskammmm!
OdpowiedzUsuń