piątek, 29 listopada 2013

Co nas przegoniło z tarasów ryżowych

Tym razem podróż nocnym autobusem byłaby niemalże luksusowa, gdyby nie małe "a" i "c", czyli air condition, a po polsku po prostu klima. Co prawda, uprzedzone licznymi wpisami znalezionymi w internecie byłyśmy na to przygotowane i zabrałyśmy ciepłe ubrania, ale jak się okazało niewystarczająco dużo i niewystarczająco ciepłe. Niska temperatura dała nam się we znaki mocniej niż brak miejsca na kończyny dolne w ordinary busie. Jak wiadomo ja zasypiam wszędzie i w każdych warunkach, więc i tym razem udało mi się trochę zdrzemnąć. Niestety Katka takiej umiejętności nie posiada i zaliczyła kolejną nieprzespaną noc...

Na miejscu w Banaue przywitało nas piękne słońce i to była ostatnia dobra wiadomość tego dnia. Nie zdążyłyśmy nawet dojść do informacji turystycznej, kiedy uświadomiłyśmy sobie, że praktycznie nie mamy gotówki, a najbliższy bankomat jest 3 godziny drogi stąd. Tak, teraz czas na brawa lub gwizdy, jak kto woli... Z planowanych wcześniej 2 dni wycieczki, w 2 sekundy zrobił się jeden i to bardzo oszczędny. Gdyby nie znalezione przypadkowo 20 Euro, przez cały dzień zmuszone byłybyśmy do specjalnej cytrusowej diety (1/4 kg zielonych mandarynek na głowę), włócząc się po ulicach mało atrakcyjnego Banaue. Za wymienione pieniądze udało nam sie zwiedzić tarasy ryżowe w Hapao oraz te położone blisko Banaue. Warto zobaczyć jedne i drugie, gdyż mimo tego, iż oba są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, to różnią się materiałem konstrukcyjnym. Te w Hapao są zrobione z kamienia, a te w Banaue z gliny.








Listopad nie jest najlepszym miesiącem na podziwianie soczystej zieleni pól ryżowych. Obecnie można jedynie obserwować, jak rolnicy przygotowują poletka pod kolejny zasiew. Uprawa ryżu odbywa się w kilku etapach. Najpierw nasiona wysiewane są na małej części poletka, następnie lokowane na całą jego część. Po 6 miesiącach, gdy ryż przybiera złotawy odcień, zaczynają się żniwa.

W tym rejonie górskim hoduje się najwyższej jakości ryż czerwony, który w porównaniu z tradycyjnym jest dużo większy i smaczniejszy. Rolnicy wierni tradycji nie używają żadnych nawozów sztucznych, ani pestycydów. Wyhodowany przez nich ryż nie jest na sprzedaż, używany jest jedynie do własnej konsumpcji. Z racji długiego okresu wzrostu, zbiory odbywają się tylko jeden raz w roku, w przeciwieństwie do terenów nizinnych, gdzie zbiory są możliwe nawet 3-4 razy.

Po raz kolejny potwierdziło się, że najsmaczniejsze, a przy tym tanie i sycące jest jedzenie uliczne. Nasze puste żołądki wypełniło adobo, czyli ryż z mięsnym gulaszem.

Zobaczcie sami co tak naprawdę wydarzyło się tego dnia.



P.S. Zgadnijcie jaka była pogoda w 2 części dnia... 

5 komentarzy:

  1. ja w kwestii formalnej - chodowac sie pisze przez samo ha:) teskno mi i tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaden byk sie nie ukryje;/
      P.S. a luzyczanka to jak sie wabi, hmmmm?

      Usuń
  2. Aaaa!!!!!
    To Ty:) kcesz być moim poprawiaczem wytykaczem błędów? Masz zatem dodatowy etat:)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj no przecie ile razy mowiłam sie nie gada z pełnom gębom mandarynek nooo;)

    OdpowiedzUsuń

AddThis