niedziela, 13 kwietnia 2014

Na rozstaju dróg... Czyli wszystko co dobre kiedyś się kończy...

Do Bogoty dotarłyśmy 2 dni temu. Po raz kolejny skorzystałyśmy z gościnności Bożenki i Franka i pod nieobecność gospodarzy przygotowałyśmy sobie pożegnalną ucztę. Po 5 miesiącach wspólnej podróży pora na czułe uściski, najlepsze życzenia, łzy i obietnice spotkania w przyszłości....



Monia siedzi właśnie w autobusie jadącym do Quito, przed nią jeszcze miesiąc podróży po Ekwadorze. Nie martwcie się jednak o nią - zostawiam ją w dobrych (mam nadzieję) rękach pewnego francuskiego smakosza ślimaków i świeżych bagietek :) Vincent - mam nadzieję, że chociaż w połowie będziesz tak dobrym kompanem podróży, jak ja :p

Ja za chwil kilka udam się na lotnisko i za około dwa dni zapukam do rodzinnego domu... Ale to też nie koniec mojej przygody ;) Trzy dni później ruszam z powrotem na drugi koniec świata. Być może na chwilę, być może na stałe. Czas pokaże...

Bloga oddaję w ręce Moni, mam nadzieję, że wśród ekwadorskiego buszu znajdzie czas na to by od czasu do czasu naskrobać parę zdań ;)

Wciąż ciężko mi uwierzyć, że to już koniec naszej wspólnej przygody, że każda z nas rusza w inną stronę... Będzie mi brakowało tej ciągle uśmiechniętej gęby :)



















1 komentarz:

AddThis