wtorek, 15 kwietnia 2014

Kto mi będzie sprawdzał błędy? Katka, no co Ty robisz?!

Dziwnie się tu zrobiło od wczoraj. Nie wyobrażam sobie tu bazgrać sama. Poza tym, kto mi będzie ciągle mówił, że teraz moja kolej na pisanie? Kto mi będzie sprawdzał błędy? Kto będzie wrzucał zdjęcia, gdy tablet Bastka mnie znowu wku...zdenerwuje?
Dobrze, że w lesie nie ma internetu, to mam przynajmniej wymówkę.

Nic nie zapowiadało, że moja podróż do Ekwadoru rozpocznie się tak emocjonująco. Po rozstaniu z Kasią pojechałam skoro świt na dworzec, by tam wsiąść do autobusu, który po 24 godzinach miał mnie dowieźć do granicy. Pół godziny przed planowym odjazdem okazało się, że jestem na złym dworcu, powinnam być na północnym, a jestem na południowym. Nestety pani z okienka wcale nie chciała mi pomóc, skoro jestem na złym dworcu, to mój problem, a więcej biletów nie ma. Nie pozostało mi nic innego, jak złapać taxi i liczyć na cud. Spóźniłam się prawie 15 minut. Teraz mogę powiedzieć, że kocham to, że nic tutaj nie jest na czas, bo dzięki temu spocona, ale szczęśliwa wsiadłam do autobusu. Do tego teraz muszę o wszystkim myśleć sama, fajnie było mieć Katkę, która myślała czasem za mnie. Po drodze okazało się, że musimy zmienić autobus na inny, bo jakiś kamień uderzył w przednią szybę. Po nocy spędzonej w pozycji siędząco-leżącej z wygiętymi we wszystkie możliwe strony kończynami z  radością rozprostowałam kości. Kolejny busik do przejścia granicznego, wymiana kasy i pożegnałam Kolumbię. W kolejce na granicy ekwadorskiej spotkałam Polki, jak widać jesteśmy wszędzie.
Do stolicy, czyli Quito zostało mi jeszcze około 5 godzin drogi. Na szczęście cudowne widoki osłodziły mi ten czas, trasa jest bardzo kręta, bo wiedzie przez stoki Andów, które tutaj są jeszcze bardziej zielone i bardziej urokliwe, prawie na wyciągnięcie ręki. Pierwsza różnica z Kolumbią jest taka, że prawie nie ma tu śmieci. Jest czysto i są kosze, aż trudno w to uwierzyć. Poza tym podobne jest to, że naciągają turystów, o czym przekonałam się płacąc za taksówkę. A buuu...
Teraz czekam na spóźniający się Bagaż z Europy, bez niego nie mogę się wszak ruszyć w góry.
A

3 komentarze:

  1. A ja chciałam dodać, że w autobusie z Berlina do Ostródy, jak się w nocy przebudziłam, to Cie szukałam wszędzie i dopiero po chwili sobie przypomniałam, że przecież jadę sama...

    OdpowiedzUsuń

AddThis