piątek, 7 lutego 2014

Leniuchowanie w Hobarcie

Tasmania powitała nas dość chłodno, rześkie powietrze pobudziło nasze zaspane mordki. Niestety już na początku straciłymy część naszego cennego prowiantu. Czujna psina wyniuchała w torebce Kasi jabłka i marchewki, które zostały poddane kwarantannie... Tasmania jest znana z hodowli jabłek i w obawie przed szkodnikami mogącymi się tutaj przedostać  z jedzeniem wprowadzono zakaz wwozu wszelkich produktów żywnościowych. Na szczęście nikt nie zauważył, że miałyśmy w bagażu jeszcze chleb i  resztki suszonych fig, przynajmniej zostało nam coś na śniadanie.

Nocleg w Hobarcie miałyśmy zarezerwowany u Roberta, australijskiego poligloty. Przez dwa dni z okien jego apartamentu mogłyśmy podziwiać piękną zatokę i wschody słońca.




Niezwykłe wrażenie zrobiła na nas liczba książek, którymi skrzętnie upchane są wszystkie półki i zakamarki. Wśród różnorodnych, czasami dość egzotycznych słowników (portorykańskiego, chińskiego czy mongolskiego) znalazłyśmy kilka książek w naszym języku.

Pierwszy dzień spędziłyśmy spacerując po centrum, które zlokalizowane jest wzdłuż portu. Małe, urokliwe domki tworzą niesamowity klimat tego miasta. Przyjemnie było posłuchać ciekawych historii, których Robert zna wiele i chętnie się nimi dzieli. Towarzystwa dotrzymywał nam również bardzo sympatyczny Niemiec, przyjaciel Roberta, który rozbrajał nas cudownym poczuciem humoru.





Po południu, zmęczone po nieprzespanej nocy ucięłyśmy sobie dwugodzinną drzemkę. I tak, trochę leniwie, minął nam jeden dzień.
Kolejnego wybrałyśmy się na spacer na jedno z okolicznych wzgórz, by podziwiać panoramę miasta, a później poleżałyśmy beztrosko na plaży. Wygląda na to, że "nicnierobienie" wychodzi nam ostatnio najlepiej.







Dzisiaj rano obudziło nas piękne słońce, które oświetliło wody zatoki. Czas się pakować. Tego chyba nie lubimy najbardziej. Kolejny tydzień spędzimy w buszu, mamy zamiar spać w namiocie, kąpać się w rzece, włóczyć po górach, oglądać gwiazdy i szukać diabła tasmańskiego.  Będziemy pod dobrą (mam nadzieję; )) opieką Brandana, naszego hosta z Blue Mountains.

Macie zatem tydzień wolnego od nas...
Tydzień na tęsknotę za nami ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

AddThis