poniedziałek, 6 stycznia 2014

Uff jak gorąco, puuuff jak gorąco....

Wygląda na to, że szczęście nie chce się od nas odczepić. Zostałyśmy przygarnięte przez miłego Australijczyka, u którego możemy zatrzymać się na kilka dni. Tak więc po raz kolejny wylądowałyśmy w Brisbane. Beau, przypomina wyglądem typowego Irlandczyka i faktycznie ma irlandzkie, a nawet polskie korzenie.



Wczoraj Beau wraz ze swoim współlokatorem Jimem zabrali nas na Sunshine Coast - jedną z najpiękniejszych plaż w całym Queensland. Kasia chciała dopłynąć do Nowej Zelandii, ale chlopaki niestety wymiękli. A ja wypiłam sporo słonej wody. Poza temperaturą wody, plaża niewiele różniła się od naszej, bałtyckiej.






Wieczorem wraz z rodzicami Jima wybraliśmy się poznawać tajniki gry w kulki na trawie. Z pewnością jest jakaś profesjonalna nazwa tej gry, ale to nie takie istotne. Najważniejsze, że Polki, za zasługą Katki,  pobiły dumnych Australijczyków!!!




Jako, że zaczynamy znowu ciąć koszty przygotowałyśmy na kolację znane, polskie danie, czyli?  Krokiety ! (mięso jest tu bardzo drogie). A od dzisiaj rozpoczęła się nasza ulubiona dieta serowa, czyli kanapki z wyliczoną liczbą plasterków sera. Szybko zapomnimy o mango, ciasteczkach,  podjadaniu między posiłkami oraz jedzeniu na zapas, bo przecież nie wiadomo, co będzie jutro. Trzeba zrzucić dodatkowe kilogramy.

Stwierdziłyśmy, że czas na łyk kultury, więc dzisiejszy dzień przeznaczyłyśmy na spacer po mieście i zwiedzanie muzeów.




Pozdrawiamy spod dachu restauracji, siedząc na chodniku. Tutaj przeczekałyśmy burzę, która przyniosła przyjemne ochłodzenie w tym australijskim skwarze.



2 komentarze:

  1. Ciesze sie z waszej wygranej...ta gra to bowls ;)
    Buziaki xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczęta wyglądacie cudnie na każdym ze zdjęć i widać, że podróże Wam dają powera, powodzenia i buziaki dla Was obu:):)

    OdpowiedzUsuń

AddThis